ATZ #2 Spotkanie

Putinowicz i Weteran Joe znowu są ścigani niczym prawie bezbronna zwierzyna. Zmęczeni, głodni i przerażeni. Ich ostatnie spotkanie z resztkami cywilizacji zakończyło się śmiercią towarzysza broni Jeffreya. Ostatnią iskrą nadziei był nabazgrany na ścianie biały napis. Kto go napisał? Jak dawno temu? Czy jeszcze żyje i czy będzie chętny przyjąć dwóch nieznajomych do swojej grupy? Te i wiele innych pytań kołatało się po ich głowach gdy biegli przed siebie wiedząc, że stado które za nimi podążało jest blisko.




Joe osłaniaj mnie, sprawdzę co jest w tym garażu.

Gdy Putinowicz otworzył bramę i wszedł do pomieszczenia  zobaczył trzech ludzi, ci niewiele myśląc wycelowali w niego swoją broń i rozważali czy rozwalić go od razu czy może spytać czego chce. Sekundy ciągnęły się niczym wieczność podczas gdy Putinowicz i nieznajomi mierzyli się wzrokiem ( i uzbrojeniem).
- Putin rusz dupsko, truposze są coraz bliżej a im więcej strzelam tym więcej nadciąga!

Słysząc obcy głos obcy błyskotliwie wywnioskowali, iż niespodziewany gość nie jest sam. A fakt, że w ręku trzyma pół automatyczny karabin a zza pleców wystaje strzelba świadczyć może tylko o tym, że muszą być uzbrojeni po zęby podczas gdy oni dysponują tylko strzelbą i dwoma pistoletami.

Dobra panowie, zachowajmy spokój – zaczął jeden z obcych.
Typowy przywódca gangu pomyślał Putinowicz, czarna skóra, długie dredy, ciuchy za duże o dwa rozmiary i trzyma tą strzelbę jakby zaraz  miał zacząć tańczyć w tylko sobie znanym rytmie.
- Zgadzam się, załatwmy tych zedów na zewnątrz później pomyślimy co dalej.





w tym samym czasie na zewnątrz truposze pełzały w stronę garażu.


Weteran Joe kontynuował monotonny ostrzał zedów przed budynkiem, w pewnym momencie wśród grupy  dostrzegł znajomą twarz. Opuścił karabin i stał jak zahipnotyzowany podczas gdy zed z dziurą w oku rzucił się na niego. Tego było już za wiele dla nadwyrężonej psychiki Joe. Wypuścił z rąk swoje wierne AK i rzucił się do ucieczki w stronę przeciwną do atakującego.


Putinowicz widząc uciekającego w nadciągającego truposza, jednak gdy skupił wzrok na jego głowie i rozpoznał Jeffreya ręce zaczęły mu drżeć i oba strzały trafiły zedy stojące dalej. Putinowicz nie był w stanie zmusić się do ponownego strzału w Jeffreya, był święcie przekonany, iż skutecznie obili go w lesie i oszczędzili mu tego haniebnego losu nieumarłej hieny. 


Gang Bubby nie miał takich skrupułów, najpierw wypalił ze wszystkiego czym dysponowali a gdy zobaczyli, że ich gangsterskie sztuczki nie są w stanie zatrzymać nadciągającej fali wzięli sprawy w swoje ręce. Widząc, że gangerzy poradzą sobie z truposzami Putinowicz puścił się biegiem za Weteranem.


Joe stój! To nie był Jeffrey, to nawet nie był człowiek tylko jakieś bezmyślne zwierze które chciało cię zabić!


Gdzie sie pchasz truposzu, na ziemie i leżeć - wrzasnął Bubba po czym zaczął okładać nadciągającego zeda kolbą swojej strzelby tak długo, aż nie przerobił jego głowy na dżem. To jednak nie zaspokoiło jego żądzy krwi, natychmiast skinął na swoich pomagierów którzy wyszli z garażu z drugiej strony i w trójkę rzucili się na ostatniego trupa w polu widzenia roznosząc go na kawałki pięściami i kopniakami.


Dobra chłopaki to był ostatni zed, zbieramy się trzeba znaleźć tych dwóch i przeszukać budynki.

Końcówka gry to już spokojne oczyszczanie budynków ( grupa pięcio osobowa to naprawę duża siła w tym świecie) 







Cała piątka spotyka się przed wejściem do stacji benzynowej, Putinowicz rozgląda się wypatrując niebezpieczeństwa, gy żanego nie znajduje mówi:
- To już ostatni budynek, nic więcej tutaj nie znajdziemy. Jak wam poszło Bubba?
- Całkiem nieźle mamy kilka puszek ananasów, paczkę sucharów i trochę konserw (3 jednostki jedzenia), a jak wam poszło?
- Fasola - opowiedział Joe  wysypując puszkę fasoli na ziemię - kolejna, jeszcze jedna i jeszcze jena. A na deser coś specjalnego - tu następuje teatralna  pauza w wypowiedzi - FASOLA! ( 3 jednostki jedzenia)
- W takim razie weźcie swoją fasole i idźcie w swoją stronę - powiedział Bubba. Miło było was poznać ale w tym świecie lepiej nie przywiązywać się do nieznajomych zwłaszcza takich którzy będą powalać na zedów gazami.
- Skoro tak wolicie - opowiedział ze smutkiem Putinowicz trzymajcie się i obyśmy się jeszcze spotkali, w lepszych warunkach.

Tak samo szybko jak los połączył dwie nieznajome grupy rozdzielił je. Putinowicz i Joe zebrali swoje wyładowane fasolą plecaki i ruszyli w stronę przedmieść z nadzieją odnalezienia innych ocalałych którzy byli by skłonni do dołączenia do ich grupy. Co do dalszych losów Bubby i jego chłopaków, cóż to już zupełnie inna historia ...


---

Chciałem aby ten raport był bardziej obrazkowo/komiksowy mam nadzieje że efekt przypadnie wam do gustu :).


Comments

Post a Comment