Berezina 44 #2 - gehen Sie nicht!


Strzał z stosunkowo niedalekiej przeszłości, nadrabiam zaległości raportowe. Na początek chwaty:


Kolejny Łódzki Port Gier i kolejna rozgrywka! 
Tym razem wzięliśmy na warsztat Chwaty i misję drugą naszej krótkiej kampanii. Siły Niemieckie miały za zadanie przeprowadzić  zwiad potencjalnej drogi ewakuacji prowadzącej przez wieś 'tu wpisz odpowiednią historyczną nazwę aby fanatycy historii się nie czepiali'. Zadaniem Niemców było przeprowadzenie co najmniej trzech żołnierzy na wrogą połowę stołu oraz co najmniej jednego na samą krawędź przeciwnika - wszystko w przeciągu 8 tur.

Ja do dyspozycji miałem dwie pół drużyny, jedna ze spoterem artyleryjskim druga z MG-42, do tego 2 osobową załogę MG-42 oraz samotnego spotera. Borsuk - będący moim przeciwnikiem - wystawił trzy znaczniki symbolizujące jego 3 ukryte drużyny. Za każdym razem gdy wykonałem ruch w obrębie ich pola widzenia musiałem wybrać który znacznik staje się aktywny. Gdy znacznik stawał się aktywny na jego miejsce wykładane były faktyczne jednostki.

Przebieg rozgrywki opisał na swoim blogu bardzo dawno temu Borsuk, w jego relacji są oczywiście ślady propagandy i nieścisłości ale to chyba wpływ Radzieckich sojuszników :)

Ponieważ było to dość dawno temu wpis swój ograniczę do czegoś co można by określić fabularnym "wyziewem" bo opisem nazwać tego nie sposób.

Z Pmiętnika Oberstleutnanta Falke:

"... Mając takich dowódców jasne jest dlaczego przegraliśmy pod Stalingradem. 
Ten geniusz Globke całkiem słusznie zarządził odwrót, ale dlaczego na potencjalną drogę ucieczki wybrał zajętą przez nieprzyjaciela wioskę! 
Byłbym w stanie to zrozumieć gdybyśmy dysponowali dwukrotna przewagą liczebną, a tak mamy podejść do nieprzyjaciela przez otwarte pole! 
Dobrze chociaż, że zgodził się przyznać nam dodatkowe wsparcie artyleryjskie..."


"... Pierwszy rzut okiem na rozkład terenu i nawet moi zidiociali podwładni spostrzegli, że to niewykonalne. Trzeba było lekko nagiąć rozkazy aby zachęcić ich do walki..."


".. Słuchacie żołnierze, przeprowadzimy zwiad wioski przy użyciu siły. Zaczaimy się w pobliskich lasach i będziemy strzelać do wszystkiego co tylko pojawi się w polu widzenia - to był dobry plan i uśmiech sam wkradł mi się na usta. Moi ludzie szybko zrozumieli o co chodzi i przyjęli rozkaz z wyraźnym zadowoleniem; przynajmniej ci którzy byli ze mną pd początku tej verfluchte zawieruchy. Patrząc z niesmakiem na pozostałych nie pojmujących planu żołdaków podjąłem mozolne tłumaczenie. Gdy wytłuczemy wystarczająco dużo tej czerwonej hołoty to uciekną. A opuszczoną wioskę znacznie łatwiej sprawdzić niż zajętą przez wrogie wojska -  ostatnie słowa wykrzyczałem nie próbując nawet zahamować niespodziewanego ślinotoku. To przez takie napady złości teraz tkwię tutaj w bagnie a nie za biurkiem w Berlinie ..."


"... Plan zaczął być wdrażany w życie. Najpierw wszystkie grupy powoli przesunęły się wzdłuż lasu aby zająć dogodniejsze pozycje. Po odczekaniu umówionych 3 minut jeszcze raz przetoczyłem wzrokiem po swoich ludziach poszukując w nich jakichkolwiek śladów niepewności po czym wydałem rozkaz - szybko na skraj. Żołnierze energicznie ruszyli przed siebie, szybko zajęli pozycje na skraju lasu. Podczas gdy jeden rozkładał ckm reszta uważnie obserwowała otoczenie w poszukiwaniu nieprzyjaciela..."


"... Gdy tylko Ascon przeładował naprędce rozstawiana broń zza usadowionego na wprost murku zaczęły się wychylać czerwone łepki. Krzyknąłem Ognia a oddział usłuchał..."

"... huk wystrzału przerywany jest wrzaskami rannych! Zza murku podnosi się gwardzista z czerwonym sztandarem tylko po to by upaść pod wpływem kul! Żołnierz obsługujący diegtariewa nie ma czasu rozłożyć swojej broni, jeden z pocisków przechodzi prosto przez lewy oczodół i zabija wojaka (o reputacji 5, dotkliwa strata dla mojego przeciwnika!) ..."


" ... Pozostałe kolejno ujawniające się grupy zachowały już więcej rozwagi. Nie udało im się jednak zadać nam jakichkolwiek strat. Wszelkie próby ostrzelania naszych pozycji kończyły się albo ucieczką albo ucieczką i pozostawieniem za sobą rannych kounistów! ..."

" ... Gdy tak teraz o tym myślę, dochodzę do wniosku, iż Rosjanie nie wystrzelili żadnej kuli! ..."


" ... Niestety moje plany nie pokrywały się z planami dowództwa. Pomimo zadania dużych strat nieprzyjacielowi ten nie wycofał się z okupowanych pozycji. Na nic zdały się ostrzały artyleryjskie, świszczące kule i jęki rannych. Czerwoni okopali się na swoich pozycjach i nie mieliśmy szansy ich ruszyć. Wkrótce otrzymaliśmy rozkaz powrotu do głównych sił a naszą misję uznano za niewielką porażkę; nie udało się nam wykonać zadania ale nie ponieśliśmy żadnych strat w przeciwieństwie do naszego nieprzyjaciela... "

Koniec końców przegrałem przez bardzo słabe rzuty kośćmi zwycięstwa. Pomimo posiadania przewagi 7 :0 w pierwszej turze straciłem 5 kości. W kolejnej turze nie udało mi się wyrzucić żadnego sukcesu na żadnej z pozostałych mi dwóch kości. Jedynym pocieszeniem są straty zadane nieprzyjacielowi; a w śród nich wisienka na torcie zgon żołnierza o reputacji 5 z karabinem maszynowym!


Comments

  1. Ja już dawno zapomniałem o tej rozgrywce ;)
    No tak, zawsze winne albo kości, albo przeciwnik ;)

    A ludzi u nas mnogo, znajdzie się inny, który dostanie zaszczytne miejsce za karabinem maszynowym :P

    ReplyDelete

Post a Comment