9-10.09.2011 Relacja z ŁPG część 1

W ciągu ostatnich 2 dni odbyła się kolejna edycja Łódzkiego portu gier podczas której udało mi się rozegrać kilka bardzo interesujących bitew, opisy poniżej.

Pierwszego dnia miałem przyjemność rozegrać wraz z brathackiem (pierwszy dla mnie od kilku lat) mecz Full thrust. Stanowił on w zsadzie przypomnienie reguł oraz wprowadzenie do zasad ruchu wektorowego (który w porównaniu do ruchu filmowego wypada o wiele lepiej ;)

Graliśmy jednostkami praktycznie lustrzanymi Po 1 HC i LC na stronę (jedyne różnice były w uzbrojeniu LC mój dysponował dwoma grazerami natomiast brathacowy 2 wyrzutniami torped).

Przechodząc do właściwego opisu.
Pierwsza tura i pierwsze rozpisanie rozkazów pokazało jak bardzo nie znam mechaniki systemu ruchu wektorowego, pomimo pomocnych rad psborsuka moje okręty nie osiągnęły docelowych pozycji (delikatnie rzecz ujmując)



Niezrażony początkowym niepowodzeniem nawigacyjnym dzięki celnemu strzałowi udało mi się wyeliminować napęd główny i SKO wrogiego LC samemu tacąc tylko kilka systemów na swoim BC

Nauczony doświadczeniem lekko skorygowałem swoje położenie i sprawy zaczęły wyglądać coraz bardziej kolorowo



jednak przegrany rzut na inicjatywę sprawił, że tam gdzie jeszcze przed chwilą lśnił mój piękny BC widniała teraz chmura radioaktywnego kosmicznego złomu pozostałego po celnym strzale w reaktor


Kilka następnych tur upłynęło na skrzętnym uciekaniu przed ogniem BC i obserwowaniu jak wyłączony LC brathaca ucieka poza krawędź stołu (rzut k6 zadecydował że powróci on do gry za 4 rundy).
Dokładnie w chwili jego powrotu dzięki piekielnemu szczęściu udało mi się wymanewrować brathaca i wyeliminować jego BC z rozgrywki LC obrał kurs kolizyjny i zaczął delikatnie przyśpieszać. Zapomniałem dodać że nadal nie miał sprawnego SKO którym mógłby do mnie strzelać!

Zanim jednak znalazł się w moim zasięgu zdążył naprawić ten błąd a ponieważ dysponował prawie dwu krotną przewagą zasięgową (30 torpedy / 18 grazery) poraz kolejny musiałem ostro manewrować aby nie znaleść się w jego przednim polu rażenia. Przez chwile miałem zwycięstwo w zasięgu ręki gdy jego statek znalazł się pod moim skoncentrowanym ostrzałem jednak zadałem zbyt małe uszkodzenia aby zaszkodzić mu w jakiś znaczący sposób po czym on odpowiedział salwą swoich torped która skońcvzyła się dla mnie wyłączonymi grazerami mostkiem i układem podtrzymywania życia.



Byłem dryfującym wrakiem skazanym na łaskę brathaca więc postąpiłem dyplomatycznie i pozwoliłem  mu się poddać :)


Zanim manewry przeniosły się w kosmos stoczyliśmy standardowy TDM w CBT w 5 osób (lanca v lanca)
w drużynie 1:
brathac  Hermes HER-4K, Clint CLNT-2-3T
psborsuk  Catapult CPLT-K2 (wersja z 2xppc zamiast standardowych LRM)
i nowy kolega Damian dowodzący Vindicator VND-1R

w drużynie nr 2
Ja -Hunchback HBK-4H (zrezygnowłem z ac/20 na rzecz ac/10 i 3 medium laserów) i Cicada CDA-2B (flamer + 2x med laser)
Machcio dowodzący Enforcer ENF-4R i Trebuchet TBT-5K (wersja ppc i ac/10 zamiast LRM)



Patrząc z perspektywy czasu nie mieliśmy żadnego prawa wygrać przy rzutach psborsuka, narodziło się tam nowe powiedzenie odnoszące się do jego strzelania z ppc "jedno zawsze wejdzie" i faktycznie zła taktyka z naszej strony (trzeba było rzucić się wszystkimi na tą katapulte zamiast wysłać jednego mecha aby ją zajął) jego genialne rzuty (nie dosyć że jedno zawsze wejdzie to jeszcze trafienie krytyczne w amunicje SMR trebucheta (imo ta wyrzutnia w tej wersji to jakaś kompletna pomyłka) ) zdominowałyy cały mecz i pomimo największych starań z naszej strony (i pokiereszowania pozostałych 3maszyn) nie byliśmy w stanie wygrać starcia.



Z swojej strony chciałbym pochwalić pilota mojej cykady który w jednej turze potrafił wstać po wywrotce przebiec siedem heksów ostrzelać nieprzyjacielskiego hermesa i odpowiedzieć na jego nieskuteczne kopnięcie własnym posyłając go tym samym na spotkanie z matką ziemią (szkoda że nie definitywne), brawa dla tego pana ;).



cdn

Comments