Blood And Glory #2

Udało nam się ( mnie,Brathacowi,Borsukowi i Machciowi) rozegrać długo przeze mnie wyczekiwaną  pierwszą bitwę z kampanii Blood and Glory. Więcej o jej tle możecie przeczytać z relacji Brathaca i Borsuka oraz z tego wątku na zapasowym forum solarisa czyli aktualnie oficjalnym polskim forum Battletecha

Mechawojownikiem (żeby być poprawnym politycznie powinienem był napisać Mechawojowniczką, ale ja nie jestem poprawny politycznie ;)) którego wyznaczyłem na wschodzącą gwiazdę klanu jest Natasha. Prawdziwy Mechawojownik z krwi i kości, urodzona z żelaznego łona. Znana ze swojego celnego oka i zawziętości. To własnie jej zawziętość sprawiła ze do rytuału inicjacyjnego postanowiła wybrać mecha w barwach klanu jadeitowego sokoła będącego Isorla z jakiegoś dawno zapomnianego starcia. Konstrukcja ta miała już swoje lata a i sama maszyna nosiła wyraźne ślady wielu bitew, jednak jej prawie legendarna reputacja sprawiły ze Natasha nie wahała się ani chwili.

Ze wspomnień N.

Tego pamiętnego dnia wyprowadziłam swojego Timber Wolfa na miejsce próby. Nie wiedząc o swych przeciwnikach nic poza typami ich maszyn (autor: czyli nie wiedząc o przeciwnikach kompletnie nic :D) postanowiłam zdać się na ślepy los i wyzwać na pojedynek pierwszego widocznego przeciwnika.

"Ja Mechawojownik Natasha wyzywam pilota Canisa na pojedynek. Niech nikt się nie wtrąca"

Po tych słowach Canis ożył, skoczył do przodu i otworzył ogień z ciężkich laserów, podczas gdy ja zbiegałam ze zbocza góry i podbiegałam pod następną. Jego strzały były wyjątkowo niecelne a cała maszyna podświetliła się na czerwono od ilości wygenerowanej przez nią temperatury. Do dziś zastanawiam się czy ten wojownik był naprawdę tak głupi, że sądził, iż zniszczy mnie jedną salwą? Pilot Canisa nie był zbyt dobrym strzelcem gdyż jego lasery nie sięgnęły mojego pancerza, ja natomiast wprawnym ruchem wyprowadziłam  ognień ze swoich ER PPC wyszarpując płaty pancerza z jego prawej nogi.





Canis może i był kiepskim strzelcem ale nie był głupi, widząc, że na dalekim dystansie nie jest w stanie mnie trafić zaczął go skracać.Aby temu zapobiec wycofałam się do pobliskiego lasu. Ruchomy cel był dla mojego przeciwnika zbyt dużym wyzwaniem. Jego strzały znów chybiły pancerza. Swojego pecha zaczął jednak rekompensować niekonwencjonalnym balansowaniem swej maszyny. W momencie w którym naciskałam spusty moich dział tak aby odstrzelić mu kokpit ten przykucnął lekko przez co dwie wiązki przecięły powietrze tuż ponad moim wrogiem.




Ponowny skok do przodu sprawił, że znalazłam się w bliskim zasięgu jego laserów oraz Ultra Auto Canonów. Skręciłam więc w lewo i dałam pełen gaz wbiegając w głębiej w pobliski las. Jego strzały towarzyszyły mi przez cały bieg odrywając kawałki metalu z różnych lokacji. Nie pozostałam mu dłużna wysyłając w jego stronę dwa promienie PPC oraz dwie wiązki rakiet. Impet uderzenia prawie posłał go na ziemię jednak brak celności mój przeciwnik nadrabiał iście akrobatycznymi rucham.


Dałam się podejść jak dziecko! Moje próby zachowania dystansu sprawiły, że znalazłam się w narożniku pola prób. Szybko zmieniłam kierunek i ruszyłam biegiem przez górę omijając przeciwnika bokiem wymieniając cios za cios. Zatrzymałam się dopiero gdy Canis stał dokładnie w miejscu z którego go wyzwałam.



Timber wolf zachwiał się od siły uderzenia a wyświetlacz zapalił się czerwono przy centralnej lokacji. Oznaczało to, że nie mam już pancerza i nic nie chroni silnika, żyroskopów i innych wnętrzności mojej maszyny. Zachowując spokój wycelowałam w nadszarpniętą wcześniej prawą nogę i nacisnęłam najpierw pierwszy a pół sekundy później drugi. Pierwszy strzał przebił się  przez pancerz i uszkodził strukturę wewnętrzną. Drugi wszedł przez ten sam otwór i przeciął metalową kość odrywając tym samym nogę od reszty mecha. Mimo usilnych prób i nadludzkich zdolności pilotażu Canis padł na ziemię oznajmiając moje zwycięstwo głuchym uderzeniem.


Ponieważ Sky nie zjawił się na gre poprowadziłem jego wojownika podczas próby i niestety ale nie poszło mi to za dobrze. Skyowa maszyna kompletnie nie przypadła mi do gustu swoim tonażem i mobilnościa (jak się później okazało tylko ja wybrałem sobie maszynę która ważyła mniej niż 80 ton).



O ile poczatkowe fazy walki szly mi calkiem niezle udalo mi sie przewrocic przeciwnika przez co dostal kilka obrażeń w głowę o tyle dalsza cześć pojedynku była kompletną masakrą.  Nieświadomy, że bronie których używa przeciwnik nie maja minimalnego zasięgu skróciłem dystans do minimalnego (gdyby nie zasady honoru zaczął bym go kopać!). Gdy już odkryłem swój błąd nie miałem możliwości zwiększenia dystansu ze względu na mala mobilność i zbyt częste przegrywanie inicjatywy.



Konsekwencją tego był otrzymywany co turę ciężki łomot! Dalsza część pojedynku to juz kompletna tragedia. Najpierw zacina się ultra auto canon a za chwilę  Brathac odstrzeliwuje mój lewy bok. Wraz z nim tracę lewą rękę na której było dwie trzecie mojego uzbrojenia. Do samego końca starałem się trafić w głowę przeciwnika gdyż był to jedyny możliwy sposób na wygraną ale niestety nie udało mi się to. Nie wszystkim wojownikom dane jest pilotować mecha.  Może jeśli sky wykaże się odwagą pilotując jakiś pojazd będzie miał możliwość podjąć próbę zdobycia rangi Mechawojownika jeszcze raz.




Podczas gry pobrałem aplikację której używał Bratchac BT Dice Roller. Przyznaję, że zabija ona troche klimat gry planszowej jednak zdecydowanie przyśpiesza rozgrywkę co Battletechowi wychodzi bardzo na zdrowie!

Comments

  1. "Podczas gry pobrałem aplikację której używał Bratchac BT Dice Roller." Cheater....:P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak byście mi nie dawali spiłowanych oszukanych kostek to bym nie musiał się odwoływać do takich środków :P

      Delete

Post a Comment